Wtorkowa (30 grudnia) konferencja związana z rozpoczęciem przez PKP Intercity procesu zakupu nowych pociągów mogących poruszać się z prędkością nie mniejszą niż 320 km/h przyniosła ostrą krytykę działań poprzedniego rządu Prawa i Sprawiedliwości. – To jest kolejowe dno, co zaprezentowali politycy PiS przez te osiem lat – mówił minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
Szefa resortu w krytyce wcześniejszych działań, a zwłaszcza decyzji o pozyskaniu taboru na 250 km/h wsparli także wiceminister Piotr Malepszak oraz prezes PKP Intercity Janusz Malinowski. Kwestia prędkości maksymalnych na polskim KDP była podnoszona już wielokrotnie.
Na ostatnim Kongresie Kolejowym dyskutowali o tym Piotr Malepszak i Marcin Horała, a wcześniej za pozostaniem przy 250 km/h opowiadali się
przedstawiciele stowarzyszenia TAKdlaCPK oraz
Arkadiusz Świerkot ze Stadlera.
Klimczak o „kolejowym dnie”
– To jest kolejowe dno, co zaprezentowali politycy PiS przez te osiem lat. Marne zakupy taborowe,
dwa razy unieważniony przetarg na ekspresowe high-speedy, na kolej dużych prędkości – mówił minister infrastruktury Dariusz Klimczak podczas konferencji związanej z rozpoczęciem przez PKP Intercity
postępowania na dostawę nowych EZT dużych prędkości.
Na tym jednak się nie skończyło. –
Cyfryzacja kolei to porażka, porażka to także
budowa tunelu średnicowego w Łodzi, gdzie mamy dramatyczne opóźnienia i kwestie, które dzisiaj musimy naprawiać także ustawowo. Nie kupili ani jednego metra kwadratowego ziemi pod kolei dużych prędkości. Mało tego, sprzedali kluczową działkę, którą nasz rząd odzyskał. I ci ludzie dzisiaj, kiedy widzą konkretne działania, próbują wprowadzać dezinformację, manipulować, kłamać – kontynuował szef resortu.
– Nie mają argumentów, dlatego wypowiadają absurdalne sformułowania. Tak jak pan poseł Piotr Gliński, który powiedział, że ludzie będą bać się wsiadać do szybkich pociągów. Jeżeli się nie ma argumentów, to rzeczywiście trzeba się takimi absurdami posługiwać – zaznaczał Klimczak.
Więcej niż 300 km/h koniecznością
Minister odniósł się także do kwestii prędkości maksymalnych jakie mają być osiągane na polskiej kolei. Przypomniał, że już teraz Pednolino na niektórych odcinkach jeździe z prędkością 200 km/h, ale
w roku 2027 osiągnie w końcu 250 km/h na Centralnej Magistrali Kolejowej.
– Kolej dużych prędkości ma być rozwojem cywilizacyjnym. To jest działanie pod względem zakupu zaborowego, które ma nam wystarczyć do lat 70. tego wieku. Jeżeli mielibyśmy pozostać przy 250 km/h, to po w ogóle budować w nowym śladzie i to za 70 mld zł kolej dużych prędkości? Nasi przeciwnicy, którzy nic albo prawie nic nie robią, posługują się absurdalnymi argumentami, tak naprawdę działając przeciwko interesowi państwa – mówił Klimczak.
Zdaniem ministra obecne podejście do inwestycji kolejowych zakłada pełną synergię prac PKP PLK oraz tych w ramach Portu Polska. Przypomniał także, że ogłoszono właśnie przetarg nie tylko na dostawę taboru, ale także
na budowę pierwszego odcinka dużych prędkości. – My mamy się ścigać z całą Europą na rozwój, na technologię. To w Europie mają mówić, że w Polsce jest pociąg, który szybko jeździ. Tak jak my kiedyś mówiliśmy, że gdzieś w Europie jest Kolej Dużych Prędkości, że we Francji jeździ TGV – przypominał Klimczak.
– Ten przetarg ma zabezpieczyć także interesy polskich producentów, którzy mają mieć zarówno w budowie jaki utrzymaniu zamawianych składów maksymalny udział – podkreślał Klimczak.
Malepszak: Zapowiedzi, za którymi nie poszły żadne realne działania
Piotr Malepszak, odpowiadający za kolej w resorcie infrastruktury, przypomniał zaś, że od maja 2021 roku do października 2023 roku było siedem zapowiedzi medialnych kupienia pociągów do prędkości 250 km na godzinę. – Siedem zapowiedzi, za którymi nie poszły żadne realne działania. Dlaczego nie poszły realne działania? Ponieważ chciano kupować produkt polski, który nie istnieje – mówił Malepszak.
Dodał przy tym, że postępowania PKP Intercity da czas polskim producentom na przygotowanie się do działań w konsorcjach i podkreślił, że są oni zainteresowani taką formą udziału w tym dużym przedsięwzięciu. – Po to kupujemy te pociągi, żeby nie było sytuacji, z którą borykamy się teraz, że jest większe zainteresowanie podróżnych niż możemy zaoferować miejsc szczególnie w szczytach przewozowych. Chcemy, żeby przewozy dalekobieżne były przewozami znacząco powyżej 100 mln pasażerów [rocznie – red.] – zaznaczał wiceminister.
– Nie odkrywamy koła na nowo. Tworzymy systemy, które są w dużej mierze kopiowaniem rozwiązań, które już się sprawdziły. Nie wymyślamy czegoś, co nasi oponenci chcieliby wymyślać na nowo, ale tak naprawdę poza gadaniem niczym się to nie skończyło – mówił Malepszak.
Nie skazujcie PKP Intercity na porażkę
Prezes PKP Intercity zwracał zaś uwagę na to, że „bardzo go bolą” dyskusje o tym, dlaczego spółka nie kupuje pociągów na 250 km/h. – Zagraniczni narodowi przewoźnicy, ja nie będę ich wymieniał z imienia i nazwiska, jak i prywatni przewoźnicy zagraniczni posiadają tabor, który porusza się z prędkością 300-320 km/h. Dlaczego PKP Intercity na starcie miałoby być skazane na porażkę? – pytał Janusz Malinowski.
– Dlaczego będziemy musieli jeździć 70 km/h wolniej. Chyba, że my czegoś nie wiemy i w Polsce będzie wprowadzone ograniczenie prędkości do 250 km na godzinę, ale chyba takich szaleństw nikt nie ma w głowie – skończył przedstawiciel przewoźnika.